Od naszej ostatniej rozmowy minęły już prawie cztery lata. Wtedy byłeś po powrocie z Gaziantep – tureckiej miejscowości, gdzie odbierałeś nagrodę za zdobycie I miejsca w międzynarodowym konkursie na współczesną kamienną mozaikę. Teraz też wróciłeś z sięgającego historią X wieku p.n.e. tureckiego Izmiru, gdyż otrzymałeś stamtąd zaproszenie do prezentacji swojej twórczości.
Będąc poprzednim razem w Turcji poznałem wiele ciekawych osób. Między innymi artystkę mozaikową z Izmiru, która prowadzi warsztaty mozaikowe. Podczas odbywających się w tym roku w Izmirze jednych z największych na świecie międzynarodowych targów kamieniarskich „Marble Izmir Fair”, zorganizowano również kongres kamieniarski „V. Uluslarara Taş Kongresi”, na którym przedstawiano różne tematy naukowe dotyczące kamienia. Jednym z tych tematów była mozaika. Planując program kongresu, organizatorzy chcieli pokazać też przekrój całej historii mozaiki. Muzea miały zaprezentować antyczne i odkrywane mozaiki oraz to, co posiadają w swoich zbiorach. Miała też wystąpić osoba, która przedstawi współczesne trendy. Moja znajoma zasugerowała organizatorom nazwiska trzech artystów, a oni zdecydowali, że zaproszą właśnie mnie. Z przyjemnością skorzystałem z zaproszenia. Targi trwały cztery dni (27-30 marca), podczas których, oprócz zwiedzania firmowych stoisk z całego świata, codziennie poznawałem nowych ludzi, z którymi dyskutowałem o kamieniarstwie, uczestniczyłem w imprezach towarzyszących, brałem udział w bankietach, wymieniałem się wizytówkami. To bardzo ważne, gdyż w ten sposób buduje się dobre relacje z osobami z branży i równocześnie rozluźnia atmosferę wśród uczestników kongresu.
Prezentację miałem w ostatnim dniu targów. Przede mną wystąpili ludzie z muzeów, którzy – jak już wspomniałem – prezentowali antyczną mozaikę i odkrycia archeologiczne. Po nich przyszła kolej na tę artystkę, która prowadzi warsztaty. Jej zadaniem było zaprezentowanie różnych osób ze świata, które tworzą coś innego, nie naśladują, ale mają swoją drogę twórczą.
Zostałem więc przez nią przedstawiony jako prekursor innego stylu. Do prezentacji wybrałem kilka mozaik, do których użyłem głównie kamienia, bo wiadomo – kongres kamieniarski i targi kamieniarskie. Chciałem pokazać, że kamieniem można też „malować”. Używam wielu kamieni z całego świata, często egzotycznych jak np. niebieski azul bahia, azul macaubas czy onyksy. Mając tak szeroką paletę rodzajów i kolorów kamieni naprawdę można tworzyć malarskie mozaiki. Na widowni siedziało wiele osób i wyraźnie było widać, że są zaskoczeni, gdyż barwy tureckich kamieni, których oni używają, nie są aż tak intensywne. Jednak największe emocje wzbudziła mozaika, na której jest przedstawiona moja córka Ronja. To była pierwsza mozaika totalnie freestylowa, gdzie użyłem innych materiałów: kapsli, nakrętek, pieniążków, muszelek, paciorków itp. To im się bardzo spodobało.
Pierwsze mozaiki tworzyłeś według florenckiej techniki „Pietra dura”, co znaczy „twardy kamień”. Już kilka lat temu mówiłeś, że aby się nie nudzić, zacząłeś tę technikę modyfikować. A teraz?
Teraz można powiedzieć, że z tej „Pietra dury” został tylko kamień, bo już cała technika wykonania mozaiki jest inna i doszło wprowadzanie różnych materiałów. Tak, rzeczywiście bardzo odszedłem od tego, co było kilka lat temu. Przy każdej realizacji staram się wymyślić coś nowego. Dzieje się tak też z tego względu, że trafiają mi się inni klienci. Jeżeli uda mi się przekonać klienta, aby nie posługiwać się tylko kamieniem, ale np. wprowadzić szkło, płatki złota, metal, to mam przyjemność z realizacji takiego zamówienia. Aktualnie wykonuję w pracowni dużą mozaikę. Osoba, która ją zamówiła jest bardzo otwarta. Gdy zobaczyła na targach mozaikę Ronji, stwierdziła: ja cię… zakrętki! Świetny efekt! Taką mozaikę chcę! Dzięki takiemu podejściu klienta, w ogóle nie mam stresu, bo wiem, że klient mi zaufał.
Czy innym przykładem odejścia od klasycznego stylu może być odwzorowanie słynnego obrazu przedstawiciela wiedeńskiej secesji, Gustava Klimta (1862 – 1918) pt. „Judyta z głową Holofernesa”?
„Judyta” nie jest dobrym przykładem, gdyż ta mozaika powstała do kabiny prysznicowej. Oprócz tego, że miała być ładna, musiała spełniać kilka warunków. Pierwszy to bezpieczeństwo – nie mogło być wypukłości i ostrych krawędzi. Materiały musiały być trwałe, kamienie szczelnie połączone, całość wyfugowana, aby nadawała się do łatwego czyszczenia. Ciekawe w niej jest zastosowanie 24 karatowego złota (zabezpieczonego przez szkło) i konglomeratów (sztucznych kamieni). W „Judycie” pomieszałem techniki. Twarz, która jest najważniejsza, gdyż przyciąga uwagę, zrobiłem bardzo dopasowaną, w stylu mozaiki florenckiej, gdzie doszlifowałem elementy maszynowo, aby kamienie składały się jak puzzle. Resztę wykonałem „z ręki”, czyli szczypcami i tu już brzegi kamieni są poszarpane.
A jak skomentujesz mozaiki przedstawiające Tamarę Łempicką (1898 – 1980), przedstawicielkę art. déco?
To były jedne z pierwszych moich mozaik. Można powiedzieć, że na nich dopracowywałem swoją technikę. Poznawałem kamień i to, co z niego mogę zrobić. Te mozaiki mają około dziesięć lat, więc jeśli chodzi o moje umiejętności mozaikowe, to było baaaardzo dawno temu. Widzę to w cieniowaniach, przejściach. Teraz zrobiłbym to całkiem inaczej. Myślę, że lepiej. Ale takie były początki. Wtedy szło mi to dużo trudniej. Teraz już wiem, jak wykonać np. goliznę, jakie przejście zrobić.
Minęło też kilka lat od trzech edycji ozdabiania Ronda Mogilskiego w Krakowie, których byłeś pomysłodawcą i koordynatorem. Powstały wtedy mozaiki nawiązujące do młodopolskich artystów: Stanisława Wyspiańskiego (1869 – 1907) i Józefa Mehoffera (1869 – 1946). Nie zerwałeś dobrych relacji z Krakowem, ale teraz tworzysz mozaiki do zabytkowych wnętrz w tym mieście.
Tamte imprezy były organizowane z miastem. Natomiast pałac Czeczotki* jest obecnie obiektem komercyjnym, w prywatnych rękach. Gdy wykonywano tam nową posadzkę, właściciele stwierdzili, że chcą mieć coś oryginalnego w nią wkomponowane. Zdecydowano się na herb Czeczotki. Jednak wydobycie pierwotnej wersji herbu było nie lada wyzwaniem dla historyków. Ostatecznie do tego celu posłużył im gmerk * Czeczotki, ale wzór na pierścieniu nie był zbyt czytelny, więc dostałem tylko jakiś umowny zarys herbu. A mozaika nie lubi czegoś takiego, jak płynne, niewyraźne przejścia. Dopiero podczas układania na stole sam musiałem podejmować decyzję, którędy pójdą dane linie. Tak powstał okazały, bo ok. 1,3 m wysokości herb, który wmontowaliśmy w posadzkę pubu znajdującego się na parterze pałacu.
W tym samym pałacu, w wejściu do restauracji „Hawełka” znajduje się mozaika wykonana według średniowiecznej ryciny przedstawiającej panoramę ówczesnego Krakowa. Ponieważ rozmiar tej mozaiki był określony, musiałem uprościć nieco tę panoramę i usunąć flisaków na Wiśle oraz żołnierzy, a także pominąć zbyt drobne elementy. Mimo to, te najmniejsze domki i daszki były wielkości paznokcia, więc cięcie ich szczypcami było wyzwaniem. Wykonanie tej mozaiki było jak próba cierpliwości. Jedna z gorszych pod tym względem realizacji. Mozolna robota. Bywały chwile, że naprawdę nie mogłem na tę panoramę patrzeć.
Dlaczego docinałem szczypcami? Bo nie chciałem używać mechaniki. Mógłbym to wszystko ciąć na pile, ale wtedy mozaika nie miałaby takiego charakteru. Obecnie prawie wcale nie używam elektronarzędzi a niektóre kamienie nawet specjalnie po ucięciu obszarpuję szczypcami. Jedynie, gdy mam jakiś bardzo mały, cieniutki detal (np. w oku) umieścić, to muszę go uciąć na maszynie.
Mówisz o charakterze, jaki nadaje ręczna, bez elektronarzędzi praca. Dosłownie wczoraj (15 kwietnia 2019), ogień strawił wiele bezcennych dzieł w katedrze Notre Dame w Paryżu. W obliczu tego nieszczęścia widać, jak ważne jest, aby umieć zachować techniki dawne, na wypadek konieczności odtwarzania utraconych dzieł sztuki. Czy kultywujesz te tradycyjne techniki?
Na szczęście są książki, w których znajdzie się np. pełną recepturę spoiwa, wskazówki co i jak robić. Nie kultywuję starych technik, gdyż nie mam takiej potrzeby. Klienci teraz naprawdę chcą iść do przodu. Mało kto chciałby mieć w domu mozaikę na kleju z kazeiny, który nie pachnie najlepiej. Jednak nie wykluczam, że kiedyś znajdzie się jakiś wielbiciel starych technik, który zechce posiadać mozaikę w takim stylu, gdzie kamienie z każdej strony będą łupane. Wtedy oczywiście byłbym w stanie ją wykonać. To jest tylko kwestia budżetu.
Często artyści, aby głębiej wyrazić swoją myśl, tworzą nie tylko jedno dzieło, ale dyptyki, tryptyki i cykle. Lubisz taką formę wypowiedzi?
Mam kilka takich mozaik. Najfajniej wychodziły mi baletnice. Robiłem je na podstawie zdjęć prawdziwych tancerek. Powstałe mozaiki zostały uproszczone i potraktowane graficznie. Nawet z jedną tancerką z rosyjskiego baletu nawiązałem kontakt i jej wysłałem informację: to jest mozaika wykonana na podstawie twojego zdjęcia – zobacz.
Po otrzymaniu zamówienia, najpierw jest etap myślenia, a potem przenoszenia na stół. Czy dużo szkiców i prób musisz wykonać?
Właśnie nie! Jeśli podoba mi się jakieś zdjęcie, to oczywiście muszę je odpowiednio rozjaśnić i potem zostaje ono wydrukowane. Gdy już mam to na stole, widzę, co mogę z tym zrobić i zaczynam totalnie freestylowo. Nie bawię się w coś takiego, jak siedzenie przed komputerem, czy z ołówkiem i projektowanie twarzy, bo i tak podczas układania na stole, kamień podyktuje swoje. Gdybym miał docinać kamienie wyłącznie według projektu, to kupka gruzu byłaby naprawdę spora, gdyż kamień się kruszy jak chce. Taka mozaika musiałaby kosztować bardzo dużo i w dodatku nie miałaby charakteru. Robiłem projekty do dewelopera w Warszawie, gdzie musiałem wykonać precyzyjne projekty, aby on to zaakceptował. Bez szczegółowego projektu zostawiłem tylko ważne dla mnie elementy (oczy, usta, układ ogólny). Układanie twarzy rozpoczynam od najważniejszych płaszczyzn, czyli od oczu, czoła, policzków, brody i nosa, bo to one przyciągają uwagę. Resztę się do tego dokomponowuje.
Kiedyś mówiłeś, że prestiż istnieje, ale ma drugorzędne znaczenie. Ośmielam się twierdzić, że obecnie to Ty zajmujesz czołowe (prestiżowe) miejsce wśród artystów wykonujących mozaiki. I co Ty na to?
Jestem tym mile zaskoczony, choć nie do końca w to dowierzam. Pamiętam, jak zakładałem stowarzyszenie „SPartM”, którego członkami stali się ci, którzy w tamtych latach w naszym kraju robili mozaiki. Wtedy bardziej śledziłem losy mozaiki w Polsce. Obecnie zapewne jest jeszcze kilka pracowni, ale widać, że to przygasa. Jeśli nie wyskoczysz z czymś, co jest nowe, fajne, to nikt u ciebie nie zamówi mozaiki, więc po co robić coś, co nie przynosi dochodu? Mnie się udało połączyć coś, co lubię z tym, z czego żyję. Sam zauważyłem, że na mnie już inaczej ludzie z branży patrzą. Dowiaduję się, że gdzieś tam były jakieś warsztaty i moje mozaiki były pokazywane jako coś ekstra. Oczywiście, że to jest dla mnie miłe, ale w piórka nie obrastam. Uważam, że każdy może dojść do takiego pułapu swojego rozwoju, jeżeli tylko chce i ma na to czas. Ale nie powiem, że doszedłem do tego bez wyrzeczeń.
Za każdym razem chcę iść dalej. Przy każdej realizacji naprawdę wymyślam coś nowego. Nie tylko materiał, który jest widoczny na zewnątrz, ale choćby podkład, do którego przyklejam mozaikę też już jest inny, z tworzywa sztucznego. Odkąd układam mozaiki, nie miałem ani jednej reklamacji, z czego jestem bardzo dumny.
Bez rzemiosła nie byłoby artyzmu, ale najbardziej liczy się pomysł. Każdy, kto rozwija rzemiosło, dochodzi do momentu, kiedy zaczyna się bawić tym, co robi. W moim przypadku przykładem jest przywołana już mozaika Ronji, którą jestem zachwycony. Jakieś dwa lata temu, gdy Ronka miała dziesięć lat, razem wykonaliśmy tę mozaikę, na podstawie zdjęcia wykonanego, gdy ona była ośmiolatką. To przy tej mozaice wpadłem na pomysł mieszania materiałów. Moja córka gromadziła w szufladach wszystko, co się jej podobało: jakieś muszelki, kamyczki, pieniążki. Tych rzeczy nie chciała wyrzucić, bo to były najcenniejsze pamiątki. Powiedziałem: wiesz co? Weźmy to wszystko do pracowni i zróbmy z tego mozaikę. Wykonałem twarz i najtrudniejsze elementy, a potem Ronka wiele sama ułożyła. Powstała fajna, rodzinna pamiątka i… porządek w szufladach.
* Erazm Czeczotka – rajca, burgrabia i burmistrz Krakowa. Jedna z najbardziej wpływowych postaci Krakowa w XVI wieku.
* gmerk – znak osobisty i rodzinny umieszczany np. na pieczęciach, pierścieniach; godło rodowe mieszczan.
Z Luboszem Karwatem rozmawiała Elżbieta Moździerz
Tuchów, 16 kwietnia 2019
Lubosz Karwat – z wykształcenia jest konserwatorem dzieł sztuki. Studiował we Wrocławiu, Krakowie i Toruniu. Jest przewodniczącym Stowarzyszenia Polskich Artystów Mozaiki „SPartM”, którego był współzałożycielem. Stworzył pierwszą w Polsce otwartą imprezę mozaikową w przestrzeni publicznej „Wyspiański na Mogilskim” oraz „Mehoffer na Mogilskim”. Trzy edycje przyciągnęły ponad 4 tys. uczestników.
W 2012 roku zajął III miejsce w VI konkursie literackim im. Maćka Szumowskiego.
W 2015 roku zajął I miejsce w międzynarodowym konkursie „ Uluslararası Gaziantep Mozaik Yarışması 2015”
Uczestnik wielu wystaw w Polsce, Turcji, Włoszech i USA.
Uczestnik targów kamieniarskich w Polsce i za granicą.
Organizator wielu warsztatów mozaikowych .
Pasjonuje się jazdą motocyklem, sportami walki, oraz jazdą na rolkach.
Ma psa o imieniu Bigos.
https://www.youtube.com/watch?v=2l0FmJFTdSc
https://www.youtube.com/watch?v=gH1T-H1sOYs
https://www.youtube.com/watch?v=aYxfaz9-lSQ
https://pl-pl.facebook.com/LuboszKarwat
www.karwat-mozaika.pl