Rozmowa z Eleną Kowalenko i Andrejem Kowalenko, małżeństwem artystów malarzy pochodzących z Odessy na Ukrainie, którzy część swojej podróży poślubnej spędzili w Tuchowie na plenerze malarskim „Sacrum”.
Jak to się stało, że w podróży poślubnej znaleźli się Państwo na plenerze malarskim „Sacrum” zorganizowanym w Tuchowie?
Elena: Przez osiem lat mieszkałam w Krakowie, a Andrej nigdy nie był w tym mieście, więc po ślubie chciałam mu jak najprędzej pokazać słynny gród Kraka i poznać go z moimi krakowskimi znajomymi. Planowaliśmy spędzić w Krakowie trzy tygodnie, ale moja wieloletnia przyjaciółka Alicja Stanisławczyk, z której rodziną dobrze się znam, gdyż wielokrotnie bywałam u nich w Tuchowie zasugerowała, że skoro oboje jesteśmy malarzami, a w Tuchowie właśnie odbywa się plener malarski „Sacrum” to warto do niego dołączyć i wykorzystać czas na pracę twórczą. Przypadek zrządził, że dosłownie w ostatniej chwili dwie osoby musiały zrezygnować z uczestnictwa w plenerze i my zajęliśmy te dwa zwolnione miejsca. Tak więc była to całkowicie spontaniczna decyzja, z której jesteśmy naprawdę zadowoleni, gdyż w pamięci pozostaną nam bardzo pozytywne wrażenia z pleneru.
Oboje Państwo posiadają znakomite dyplomy artystycznych uczelni. Ukończyliście Państwową Artystyczną Szkołę im. Fieofana Griekowa w Odessie, a Pani dodatkowo jest absolwentką Malarstwa na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Na pewno nieraz dokonywaliście porównań obu tych uczelni.
E: Jest bardzo duża różnica wynikająca z odmiennych tradycji i innego podejścia do edukacji malarskiej. Na Wschodzie, zwłaszcza na początku nauki liczą się umiejętności realistyczne i jest większy nacisk na warsztat. Przez 5-6 lat studiów na uczelni praktycznie co roku w programie jest tworzenie aktów oraz tradycyjne malarstwo sztalugowe. W polskich uczelniach artystycznych, czyli bliżej Zachodu można naprawdę robić to, co się chce i nawet przez 5 lat w ogóle nie brać pędzla do ręki.
Andrej: Gdy pierwszy raz zobaczyłem tutejsze współczesne malarstwo, to przeżyłem szok. Tematyka obrazów, którą podejmują polscy malarze oraz raczej ciemna kolorystyka znacznie różnią się od tego, do czego przywykłem. Oczywiście dostrzegłem swobodę twórczą, ale odebrałem ją jako mroczne dekadenctwo.
E: W Polsce powstaje sztuka psychologiczna, która nie musi być piękna i przynosić radość i pocieszenie, ale ma pokazywać problemy i dawać do myślenia. Analizowanie ludzkich problemów czy przekazywanie wewnętrznych przeżyć występuje w sztuce wszystkich narodów. W odeskiej (ukraińskiej) tradycji te czynniki również występują, ale podane są z mniej dramatycznej, bezpośredniej strony, a bywa, że nawet z humorem.
A: Jednak muszę przyznać, że do malarstwa odeskiego już dochodzi tendencja, którą zauważyłem w Polsce. Mimo, że na początku odtrącało mnie od tutejszego sposobu malowania, to im bardziej poznaję Polskę i inne kraje, zaczynam się do niego przekonywać.
W krajach rosyjskich Odeskie Muzeum Sztuki uznawane jest za trzecie po moskiewskiej Galerii Trietiakowskiej i petersburskim Ermitażu pod względem zgromadzonych wybitnych dzieł. Prestiżem cieszy się Odeska Szkoła Rysunku, w której Wasilij Kandinsky (1866-1944) rozpoczął swoją światową karierę, a wpływy Stowarzyszenia Malarzy Południoworosyjskich na twórczość artystów odczuwane są do dziś i określane jako „malarstwo odeskie”. Na czym ono polega i czy Państwo również są pod jego wpływem?
A: Oboje ukończyliśmy słynną szkołę im. Fieofana Griekowa. Ja pobierałem w niej nauki u ośmiu wykładowców malarstwa (w tym u obojga moich rodziców). Do tego dochodziły liczne muzea i książki. To wszystko spowodowało, że choćbym nie chciał, to szkoła odeska we mnie tkwi.
E: Od dzieciństwa uczono nas, że malarstwo odeskie jest naszą dumą narodową. Nie wypieramy się tego, bo to nas odróżnia od innych malarzy.
A: Przede wszystkim u nas jest dużo słońca, więc koloryt obrazów nie jest mroczny.
E: Oprócz kolorytu szkoła dając za wzór znakomite malarstwo patrona Kiriaka Kostandiego (1852-1921) uczy, że każdy obraz musi się opierać na realności. Nie na realizmie, ale właśnie na realności. Porównam to z „Idiotą” Dostojewskiego: Przez trudności, mroki i depresje idzie się ku wzniosłym ideałom. Te idee były dla autora, Fiodora Michajłowicza na tyle wysokie, że aż musiał o tym napisać powieść. Tutaj też musi być istotny, wzniosły motyw, dla którego ma powstać obraz.
Ja już („stety” lub niestety) jestem pod wpływem polskiej szkoły, ale moje wcześniejsze obrazy oczywiście były pod wpływem ogólnego klimatu i wpojonych zasad szkoły odeskiej.
A: Obecnie moje malarstwo staje się bardziej indywidualne, więc sam się zastanawiam, czy i na ile ono już jest oderwane od odeskich korzeni. Trzeba by się naprawdę bardzo starać, aby zupełnie uniknąć wpływu tamtejszej szkoły.
Wybitny polski malarz Wojciech Fangor (ur. 1922) uważa, że koloru nie należy traktować funkcjonalnie np. róż do ciała a niebieski do nieba, ale używać go tak, aby współgrał z innymi kolorami. Im mniej oczywiste zestawienia, tym lepiej, bo czasem autor lubi sam siebie zaskoczyć. Pan równie swobodnie posługuje się kolorem.
A: Przy każdym obrazie też chcę sam siebie zaskoczyć. Wynika to z dużej ilości malowanych obrazów. Najzwyczajniej już się nudzi tradycyjne używanie kolorów. Gdy zaczynam nowy obraz to myślę „a co będzie, jeśli namaluję czerwoną drogę i zielone niebo? Jaki to da efekt i jaki nastrój wywoła?” Jednak to nie jest przypadkowe działanie, ale podpowiedź serca w danej chwili. Dzisiaj mogę chcieć pomarańczowego nieba, ale jutro już go nie namaluję w tym kolorze.
E: Gdy się widzi jakiś motyw, to on sam już daje określony nastrój, który dodatkowo można podkreślić doborem gęstości farby i różnymi śladami pędzla.
A: Oddawanie nastroju musi być szybkie, na jednym oddechu, gdyż nie można obrazu „zamęczyć”. Mogę przez dłuższy czas nie malować, gdyż wolę poczekać na ten odpowiedni moment twórczego zrywu – wtedy pracuję bardzo szybko.
E: Gdy patrzę jak tworzy Andrej, to mnie to za każdym razem zadziwia. On zawsze chce przedstawić coś więcej niż tylko widziany motyw. Czasem celowo zostawia miejsca, w których prześwituje biel płótna. Tak nasyca bielą (światłem) obraz.
Zmarły dwa lata temu Jerzy Nowosielski był wybitnym artystą prawosławnym, dla którego tematyka religijna była równie ważna, jak pozostała twórczość. Czy Państwo, również będący wyznania prawosławnego na przykład piszą ikony?
E: (Osobiście poznałam profesora Jerzego Nowosielskiego – byłam u niego w domu w odwiedzinach).
Malarstwo religijne jest dla mnie bardzo ważne. Od dwóch lat zgłębiam trudne tajniki pisania ikon. To jest coś zupełnie innego niż pozostałe malarstwo. Tutaj obowiązują całkowicie inne idee. Jeśli chcemy uzyskać efekt bliski starym mistrzom ikonopisarstwa to musimy odrzucić swoje impresje gdyż ikon nie wolno „zaśmiecać” świeckimi wpływami. Podczas pisania ikon konieczne jest wyciszenie duchowe i niesamowite skupienie fizyczne. Drewno musi być specjalnie gruntowane, a farby mogą być robione tylko na emulsji jajecznej. Używa się suchej tempery, która jest specjalnie przecierana. W tradycyjnej ikonie zawsze jest przedstawiona postać Chrystusa, Maryi lub któregoś świętego. Jest też wyraźny podział na duże ikony umieszczane wewnątrz cerkwi oraz mniejsze, które ustawia się na niedużych postumentach albo w prywatnych domach, albo też w cerkwiach, z których przy okazji świąt (np. święta patrona) wynoszone są na zewnątrz. Jestem za szanowaniem tradycji, która przez wieki ustanowiła kanony pisania ikon i nie chcę sama improwizować w tym temacie, dlatego na razie piszę tylko małe ikony.
A: Ja nie tworzę tematyki religijnej, ale za to…pogańską. Dużo czytałem na temat mitologii słowiańskiej i do niej odnoszę się na płótnie. Maluję bóstwa, na przykład Bereginię (później nazwaną Rusałką), ochraniającą przed ciemnymi mocami zła, oraz różne mitologiczne stworzenia. Mam naprawdę dużo obrazów o tej tematyce i one często prezentowane są na różnych wystawach.
Caryca Katarzyna będąca wrogiem Wielkiej Rewolucji Francuskiej zaopiekowała się francuskimi, arystokratycznymi uchodźcami, chcącymi uniknięcia gilotyny w swoim kraju. Zaowocowało to zaprojektowaniem i powstaniem Odessy, nadmorskiego miasta, które stało się celem przyjazdu nie tylko Rosjan, ale też innych nacji. Z latami to prężne miasto zyskało miano tygla kulturowego i rosyjskiego okna na świat, a mieszkańców zaczęto nazywać „od(i)essitami”. Co to znaczy być odessitą? Czy czujecie się odessitami?
E: Jak najbardziej, jesteśmy odessitami, bo to jest pozytywne określenie!
A: Jesteśmy z tego dumni, a inni chyba nam tego pozytywnie zazdroszczą. Przede wszystkim posiadamy specyficzne poczucie humoru. Może dlatego, że mamy dużo słońca, jest port, a mieszkańcy stanowią wielonarodową mieszankę. Mieszka tu między innymi wielu Żydów, których synagogi obecnie są restaurowane.
E: Myślę, że najważniejsze jest właśnie to poczucie humoru. Ludzie chętnie zaczepiają się i zagadują na ulicy. W mieście funkcjonuje wiele kabaretów. Zresztą mieszkający w Polsce profesor Alosza Awdiejew opowiada wiele dowcipów o Odessie. Na przykład o smykałce mieszkańców do wynalazków i o słynnym bazarze „Priwoz” znajdującym się w centrum miasta, na którym można kupić chyba wszystko oprócz bomby…
A: Co roku pierwszego kwietnia mamy wielkie wydarzenie, w którym uczestniczy całe miasto. Przyjeżdżają ludzie z całej Ukrainy oraz znani artyści z Moskwy. Prawie wszyscy się przebierają, jest maskarada, mnóstwo przedstawień i kabaretów. W tym dniu trudno jest przejść przez główną ulicę.
Jednak w tak dużym mieście (ok. 1 mln mieszkańców) musi być jakieś „ale”?
E: Kiedyś, z racji bycia miastem portowym Odessa miała kryminalną przeszłość. Działały różne kontrabandy, sprzedawano ludzi do Turcji i krajów arabskich. Warto wiedzieć, że całe miasto stoi na labiryncie katakumb, z których wydobywano kamienny budulec na potrzeby powstających pałaców. W tych katakumbach ukrywały się grupy przestępcze, które między innymi zajmowały się fałszowaniem pieniędzy. Wiele osób nigdy nie wyszło z tych labiryntów, bo albo pobłądziły, albo…
A: Niestety przez te katakumby w mieście nie można wybudować metra.
Wstyd się przyznać, ale tak, jak Zachód mało interesuje się polskim modernizmem i awangardą, tak Polacy niespecjalnie interesują się sztuką krajów powstałych po rozpadzie ZSRR. Państwa obecność na tuchowskim plenerze „Sacrum” oraz wizytę drugiego małżeństwa malarzy z Ukrainy, Inny i Władimira Bobryków (realistyczny obraz Jana Pawła II namalowany przez Innę wisi w kościele św. Jakuba) chcemy w Tuchowie traktować jako forpocztę tamtejszego malarstwa. Wiemy, że oba Wasze małżeństwa całkiem nieźle radzą sobie w krajach Europy Zachodniej, a Państwo właśnie wrócili z pleneru malarskiego we Włoszech. Jednak liczymy, że nasze miasto będzie dla Was nie tylko przystankiem w drodze do innych, ważniejszych miejsc.
E: Plener, który we Włoszech zorganizowała moja przyjaciółka artystka znacznie różni się od tuchowskiego. Choć energię do malowania mieliśmy tam taką samą jak w Tuchowie, to jednak wrażenia były zupełnie inne. We Włoszech (to był mój drugi tamtejszy plener) dużo malowaliśmy a Andrej, który znowu tam miał dużo światła, zrobił poplenerową wystawę swoich prac.
A: Możemy tworzyć w każdym kraju, ale Polska bardzo nam się podoba i leży bliżej Ukrainy. Jeśli będzie możliwość, to z chęcią przyjedziemy tutaj na kolejne plenery.
E: My nie potrzebujemy jakiegoś szału czy kosmosu, aby mieć natchnienie. Ono czasem powstaje z niczego.
Z Eleną i Andrejem Kowalenko rozmawiała Elżbieta Moździerz
Tuchów 9 IX 2013r.
Ukończyła Państwową Szkołę Artystyczną
im. Fieofana Griekowa w Odessie.
Absolwentka Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych
w Krakowie.
Liczne wystawy zbiorowe. Indywidualna wystawa w Szpitalu im. św. Rafała w Krakowie.
Uczestniczka plenerów malarskich na Ukrainie, w Polsce i we Włoszech.
http://elenamarkiewicz.blogspot.com/
http://elenamarkiewicz-foto.blogspot.com/
http://www.lenamarkiewicz.blogspot.com/
Andrej Kowalenko – ur. się w 1976 r. w Odessie.
Ukończył Państwową Szkołę Artystyczną im Fieofana Griekowa w Odessie.
Należy do Związku Artystów Ukrainy.
W 2000 roku wygrał konkurs malarski, dzięki czemu otrzymał stypendium wspierające jego indywidualne wystawy.
Zapraszany jest do współpracy z wieloma organizacjami artystycznymi i galeriami.
Uczestniczy w różnych projektach artystycznych i plenerach.
Jego prace znajdują się m.in. w muzeach w Odessie, i Kijowie oraz w prywatnych kolekcjach na Ukrainie, w Rosji, Mołdawii, Japonii i USA.
http://andrey_kovalenko.arts.in.ua/
http://odportal.com.ua/press/kovalenko.html
http://www.liveinternet.ru/users/artliveman/post231461086/