Sebastian „Alkadiass” Grabowski – iluzjonista

„Iluzja w Polsce jest sztuką niszową, ciągle owianą stereotypem starszego pana we fraku, wyciągającego króliczka z cylindra”

Zajmuje się Pan sztuką iluzji. Już sama nazwa nobilituje tę dziedzinę. Paradoks polega na tym, że chociaż nie ma akademii iluzji, która legitymizowałaby tę formę artyzmu, właśnie ona, w przeciwieństwie do wielu innych artystycznych dziedzin ma w swojej nazwie słowo „sztuka”. O czym to świadczy?
Dla osób z zewnątrz, czyli widzów iluzja to sztuczki polegające na zręczności dłoni, odwracaniu uwagi i wywoływaniu złudzeń. Ale to jest dopiero trik. Sztuka iluzji, to droga kreowania efektu, a więc również całej otoczki triku. Zaczyna się w momencie porwania widza w magiczny świat, gdy odrywa się go od przysłowiowej szarej rzeczywistości.
Piosenkarz śpiewa piosenki, komik robi kabarety a iluzjonista musi być mixem różnych zawodów. Musi być aktorem, czasem tancerzem, liczy się jego elokwencja. Wszystko musi być przekonywujące, ale cała sztuka iluzji to zjawisko w pewnym sensie oniryczne, więc ważna jest też pewna doza marzycielskości.

Harry Houdini (1874-1926) uznawany za najwybitniejszego iluzjonistę wszech czasów był naśladowany przez wielu artystów tej sztuki. Sztuczka polegająca na uwolnieniu się z łańcuchów podczas zwisania głową w dół w wielkim akwarium z wodą została nazwana jego imieniem. Potem David Copperfield (ur. 1956) zachwycił świat wielkoformatową iluzją. Czy istnieją prawa autorskie do sztuczek iluzjonistycznych?
Sztuka iluzji sięga czasów starożytnych. W Egipcie zajmowali się nią uliczni kuglarze. W średniowieczu, kiedy powszechne było palenie na stosach, iluzja ze względów bezpieczeństwa traktowana była raczej jako zabawa. Najstarszym efektem iluzjonistycznym jest trik z trzema kubkami, do dziś wykorzystywany w celach zarobkowych na bazarach, czy ulicach. Harry Houdini był pierwszym iluzjonistą, który podniósł tę sztukę na wyższy poziom. W swoich czasach był najwybitniejszy i do dziś jest najbardziej rozpoznawalnym jej mistrzem. Wprowadził wiele technik uwalniania się i stał się prekursorem działalności wielkoformatowej. David Copperfield jest jego godnym następcą – jemu zawdzięczamy umedialnienie sztuki iluzji.
Tak jak w muzyce dysponujemy nutami, w iluzji mamy do dyspozycji określone ruchy, które są naszym narzędziem. Rekwizyty też są narzędziami służącymi do tworzenia nowych efektów. Za pomocą jednej techniki możemy zademonstrować miliony różnych efektów. Ogranicza nas tylko wyobraźnia, więc pojęcie praw autorskich może się odnosić do samych pomysłów, a nie technik.

Wśród samych iluzjonistów wszelkie triki z użyciem ognia są wysoko cenione, gdyż ogień jest jedynym składnikiem przedstawienia, nad którym artysta nie ma władzy, co powoduje, że te triki, choć często nie wyglądają, ale rzeczywiście są niebezpieczne. Który rodzaj trików jest Pańskim zdaniem najtrudniejszy? Czy to się pokrywa z wyobrażeniem widzów?
Największe wrażenie robią wielkoformatowe iluzje, wykorzystujące aktualne technologie. Oczywiście wymaga to odpowiedniej aranżacji, aby wyglądało perfekcyjnie, czyli magicznie.
Jednak – może zaskoczę czytelników – one są stosunkowo proste.
Dla mnie najtrudniejszą dziedziną jest manipulacja, czyli prezentowanie zwykłego przedmiotu w magiczny sposób. Na przykład pojawienie i zniknięcie kart wymaga niezwykłej zręczności prestidigitatorskiej, czyli znakomitego wyćwiczenia manualnego połączonego z równoczesnym oddziaływaniem psychologicznym, koniecznym aby odwrócić uwagę widza. Chociaż manipulacja traktowana jest przez widzów bardziej pobłażliwie niż iluzja wielkoformatowa typu pojawianie np. słonia, jednak właśnie ona jest tą najtrudniejszą techniką.

Gdyby miał Pan dokonać samooceny swoich występów…
Zakochałem się w iluzji w przedszkolu, gdy iluzjonista wyjął zza mojego ucha monetę. Od tego momentu ćwiczę i pogłębiam wiedzę z tego zakresu, a zawodowo zajmuję się iluzją od siedmiu lat. Staram się pokazać nie tylko moje zdolności prestidigitatorskie, ale zależy mi, aby występ był też smaczkiem dla oka i duszy, okazją do dostrzeżenia w iluzji drugiego dna, czyli właśnie sztuki. Liczy się nie tylko sam efekt, ale również show. Widzowie mogą być zaskoczeni, czasem przerażeni, ale przede wszystkim powinni się dobrze bawić.
Często mówię, że moje pokazy to salwy śmiechu przechodzące w okrzyki zdziwienia.

Obecnie powodzeniem cieszą się warsztaty, podczas których artyści różnych dziedzin odsłaniają kulisy swojej pracy. Czy iluzjoniści też tak działają?
W Polsce istnieje Krajowy Klub Iluzjonistów, który raz do roku w Łodzi organizuje kongres połączony z seminariami i szkoleniami dla iluzjonistów. Na kongres zapraszane są gwiazdy światowego formatu. Obecnie KKI nie uzyskał dofinansowania na kolejny kongres, ale vice-mistrz świata w manipulacjach pan Sławomir Piestrzeniewicz zainicjował nową formułę polegającą na jednodniowym spotkaniu z zagranicznym iluzjonistą, który szkoli innych. Takie spotkania sprawdziły się i obecnie odbywają się co 3-4 miesiące. Mamy również we Wrocławiu ogólnopolskie warsztaty iluzji przeznaczone przede wszystkim dla początkujących.

W jakim kierunku podąży współczesna iluzja? Czy w dobie wspaniałych komputerowych efektów specjalnych alternatywą jest wyjście ze swoją twórczością na ulicę, wprost do ludzi?
Iluzja może „wejść wszędzie”. Iluzjonista może występować i w teatrze i na ulicy, na królewskim dworze i w przytułku. Telewizja i Internet pomagają popularyzacji tej sztuki, gdyż kamera eksponując to, co najważniejsze sprzyja iluzjoniście zarówno w efektach manipulacyjnych jak też pokazach wielkoformatowych (np. przecinanie na pół, znikanie, pojawianie).
Niezmiennym powodzeniem cieszy się tzw. close up, czyli prezentacje w bliskim kontakcie z widzem. Są też iluzjoniści wykorzystujący nowoczesne technologie. Łączą manipulację z użyciem pendrivów i monitorów LCD ( np. dłoń iluzjonisty wchodzi w przestrzeń wirtualną, skąd na oczach widzów wyciąga jakiś element).
Osobną dziedziną jest busking – swoisty sposób na życie. Buskerzy jeżdżąc po świecie prezentują swój kunszt na ulicach, deptakach. Żartobliwie można ich nazwać profesjonalnymi żebrakami. Z tą formą prezentacji zapoznał mnie mój przyjaciel po fachu Piotr Denisiuk, który jest prekursorem tego typu pokazu iluzji w Polsce.
Tak więc sztuka iluzji, która ma wiele twarzy i cały czas ewoluuje zawsze znajdzie miejsce w świecie i sercach ludzi.

Z Sebastianem „Alkadiassem” Grabowskim rozmawiała Elżbieta Moździerz
Tuchów 21 III 2013r.

Sebastian „Alkadiass” Grabowski – iluzjonista młodego
pokolenia. Członek Krajowego Klubu Iluzjonistów.
Uczestnik licznych seminariów i szkoleń prowadzonych
przez światowej sławy iluzjonistów z wielu krajów.
Zdobył różne nagrody i wyróżnienia.