Rozmowa z Bogusławem Harańczykiem

W siedemdziesiątą rocznicę istnienia szkoły…
Rozmowa z mgr. inż. Bogusławem Harańczykiem – dyrektorem Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Tuchowie, które powstało z przekształcenia Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych

Bez grama przesady można powiedzieć, że wasza szkoła, która w tym roku świętuje jubileusz siedemdziesięciu lat istnienia, zawdzięcza swoją siedzibę… gimnazjum! Bo to o zgodę na budowę gimnazjum na fundamentach spalonego w 1945 roku dworu Rozwadowskich-Theodorowiczów tuż po wojnie zabiegali włodarze miasta. Zgodę taką otrzymali, ale pod warunkiem, że większa część gmachu zostanie przeznaczona na szkołę zawodową. A samo gimnazjum? Dopiero pół wieku później na krótko, bo w latach 1996-2006, zagościło w tym budynku. Za to liceum ogólnokształcące aż do 1962 roku zajmowało ostatnią kondygnację szkoły, po czym przeniosło się do wybudowanego po sąsiedzku własnego obiektu. Tak więc wasza szkoła i liceum od początku były zdane na współpracę oraz konkurencję…

Całe szczęście, że ktoś kiedyś pomyślał i doprowadził do utworzenia właśnie szkoły zawodowej. Myślę, że przez te 70 lat istnienia potwierdziliśmy, że warto było zainwestować siły i środki, aby taka szkoła powstała. Na początku wraz z liceum tworzyliśmy wręcz jeden organizm, pracując i ucząc w tym samym budynku, a od czasu, gdy liceum dysponuje własnym obiektem, nasze szkoły mają dobrosąsiedzkie relacje.
Obecnie nie jesteśmy konkurentami, gdyż dotychczas jako Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych, a teraz jako Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego skupiamy się na kształceniu zawodowym, zostawiając naszym kolegom „zza płotu” sprawę kształcenia ogólnego. Jednak był w historii naszych szkół taki moment, kiedy wręcz w sposób nakazowy utworzono u nas liceum ogólnokształcące. To było w latach 90., kiedy obowiązywało przekonanie, że 80% uczniów ma przystępować do matury, a 90% gimnazjalistów powinno ukończyć liceum ogólnokształcące. Wtedy faktycznie nasze szkoły konkurowały… Mam nadzieję, że te czasy bezpowrotnie minęły. Jesteśmy sąsiadami i współpracujemy między innymi pod kątem kadrowym. Wielu naszych nauczycieli pracowało w liceum – sam miałem trzyletni epizod nauczania podstaw przedsiębiorczości w LO, a zdarzały się przypadki, gdy nauczyciele z liceum pracowali u nas. Obecnie wspólnie odwiedzamy gimnazja i w jednym czasie organizujemy dni otwarte, aby każda szkoła mogła przekazać swoje propozycje edukacyjne gimnazjalistom, żeby oni potem mogli w pełni świadomie dokonać wyboru swojej dalszej drogi edukacji. Za to młodzież obu szkół współzawodniczy sportowo. Wszystkie mecze LO – ZSP są jak „święta wojna”. Ponieważ my dysponujemy wielką halą sportową, to te mecze odbywają się u nas i – jak to w sporcie – wzbudzają wiele emocji, a doping jest naprawdę duży. Obie szkoły uczestniczą też w sportowej rywalizacji szkół powiatu tarnowskiego. Ostatnio w ramach współpracy z liceum odbywają się „Tuchowskie Horyzonty Filmowe”. Jeden wtorek w miesiącu poświęcamy na wspólne z koleżankami i kolegami z LO obejrzenie filmu w tuchowskim kinie „Promień”. Pokaz filmu zawsze poprzedzony jest prelekcją, a po jego prezentacji odbywają się rozmowy.

Od samego początku istotą szkoły był bliski kontakt z przemysłem i gospodarką, ale też – co istotniejsze – współpraca z firmami i przedsiębiorstwami. Zdarzały się nawet stypendia fundowane przez firmy i zawieranie umów przedwstępnych o pracę z uczniami drugich klas. Stąd, w minionych latach, oprócz nauki teoretycznej, istotne były praktyki zawodowe nie tylko we własnych warsztatach. A jak jest obecnie?

Okres klas patronackich już się skończył, czego żałuję, bo wtedy młodzież mogła kształcić się bezpośrednio u pracodawcy, a więc na innym sprzęcie niż ten, którym dysponowały nasze warsztaty. Nie bez znaczenia był też fakt, że po ukończeniu szkoły uczniowie mieli zagwarantowaną pracę. Ale przechodząc od historii do przyszłości, mam nadzieję, że Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, a więc ta nasza nowa jednostka, rzeczywiście wpłynie na podniesienie rangi współpracy między szkołą a pracodawcą. To wręcz wynika z odpowiednich zapisów ustawowych. Między innymi po to utworzono CKZiU, aby ta współpraca mogła się odbywać na trochę innych niż dotychczas warunkach. Jak najbardziej będziemy się starać o powrót systemu klas patronackich, przy czym na razie szukamy na tyle dużych zakładów pracy, aby były w stanie przyjąć grupę liczącą ok. 30 uczniów. Mamy nadzieję, że tak jak dawniej dojdzie do współpracy z Zakładami Mechanicznymi czy „Azotami” w Tarnowie. CKZiU będzie tworzyło radę programową i do pracy w tej radzie zamierzamy zaprosić dużych pracodawców, m.in. po to, aby stworzyć fundament pod dalszą współpracę.

Ogromnym magnesem przyciągającym uczniów nawet z odległych województw była możliwość wyjazdów na praktyki w kraju (woj. opolskie, koszalińskie), a nawet do NRD, Austrii i Niemiec i na tzw. wymiany. Jak dzisiaj uczniowie postrzegają kontakty zagraniczne?

Obecnie współpracujemy z dwiema instytucjami we Francji. Jedną z nich jest podobna do tuchowskiej szkoła zawodowa w miejscowości Pithiviers, gdzie nasi uczniowie mają możliwość odbywania czterotygodniowych praktyk zawodowych w zakładach kooperujących z tą szkołą. Dotyczy to uczniów branży gastronomicznej, hotelarskiej i mechanicznej. Drugim ośrodkiem jest Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Francuskiej z bliźniaczego miasta Saint Jean de Braye. Tam też mamy możliwość wysłania naszych uczniów w celu odbycia praktyk zawodowych, również w branżach mechanicznej i gastronomiczno-hotelarskiej. Co roku do każdego z tych miejsc wyjeżdża średnio 5 – 6 osób. Ponieważ w naszej szkole nie uczymy języka francuskiego, to komunikacja językowa odbywa się po angielsku. Młodzież jest bardzo zadowolona zarówno z samego pobytu w tych miastach, mieszkania u francuskich rodzin, jak i poznawania nowych technik i tajników pracy zawodowej, w wielu przypadkach różniących się od tych, z którymi mają do czynienia w rodzimych zakładach pracy. Oczywiście uczniowie jadąc tam, już zawód znają, ale zyskują nowe spojrzenie na specyfikę i technikę pracy. Z tych dwóch francuskich miejscowości, a zwłaszcza z Pithiviers do nas też przyjeżdża młodzież na praktyki. Zaprzyjaźniona z nami tuchowska firma „Wimed” przyjmuje mechaników, a dwa renomowane krakowskie hotele, tj. „Pod Różą” i „Francuski”, z którymi mamy podpisaną umowę o praktyki, daje możliwość francuskiej młodzieży odbywania ich we wspomnianych obiektach.

Trudno dziś uwierzyć, że w latach 50. i 60. XX wieku klasy liczyły przeciętnie 45-50 uczniów (rekord to 56) i dziennie odbywało się nawet 9 godzin lekcyjnych. Z czasem oba te wskaźniki malały. Jak dzisiaj wygląda typowy tydzień w szkole i w jakich zawodach można się kształcić?

Z liczebnością klas jest bardzo różnie. Też mamy klasy liczne, np. w zasadniczej szkole zawodowej 42-osobowe, ale są też takie, w których jest tylko 20 uczniów. Te drugie to klasy ekonomistów i informatyków. Cieszy nas, że chociaż te zawody są trudniejsze, to co roku jest do nich nabór. Siatka programu nauczania też przewiduje różną liczbę godzin w różnych klasach, jednak średnio jest to 35 – 36 lekcji tygodniowo, czyli około 7 godzin lekcyjnych dziennie. Głównymi branżami, w których obecnie kształcimy na poziomie technikum, są: branża mechaniczna z zawodem technik pojazdów samochodowych oraz branża turystyczno-hotelarska z zawodami technik żywienia i usług gastronomicznych oraz technik hotelarstwa. Z kolei w branży ekonomiczno-informatycznej istnieje możliwość zdobycia zawodu technika ekonomisty i technika informatyka. Mamy jeszcze ofertę trzech zawodów w zasadniczej szkole zawodowej – montera sieci i urządzeń instalacji sanitarnych (czyli hydraulika), mechanika pojazdów samochodowych oraz ślusarza, który dwa lata temu z potrzeby rynku powrócił po latach przerwy do szkoły. Młodzież naprawdę „garnie się” do tego zawodu, gdyż w jego ramach prowadzimy kurs spawacza zakończony wydaniem certyfikatu. Zaś w ramach programu nauczania technika pojazdów samochodowych i mechanika pojazdów samochodowego prowadzona jest nauka jazdy, więc ci uczniowie wychodzą ze szkoły nie tylko ze zdobytym zawodem, ale też z prawem jazdy.

W latach swojej świetności szkoła oferowała uczniom (w tym wielu mieszkającym w internacie) przeróżne formy zajęć pozalekcyjnych. Niektóre z nich można wspominać z rozrzewnieniem, jak istnienie klubu hafciarskiego, klubu dobrej płyty. Staraniem przyszkolnego koła PTTK wytyczono turystyczny pieszy „Szlak wokół Tuchowa”. Istniało harcerstwo, Liga Ochrony Przyrody, PCK… Dzisiejsza młodzież ma zupełnie inne zainteresowania.

Nastały takie czasy, że każdy gdzieś się spieszy. To nie dotyczy tylko dorosłych, ale również młodzieży. Nasza szkoła jest dość specyficzna, gdyż około 80% uczniów dojeżdża z pobliskich miejscowości, więc zaraz po lekcjach oni patrzą, kiedy mają najbliższy autobus powrotny i „uciekają” z Tuchowa. Wprawdzie dysponujemy internatem, ale niewielu uczniów w nim mieszka. A my naprawdę mamy możliwości tworzenia zajęć pozalekcyjnych począwszy od zajęć sportowych, kulturalnych, aż po zajęcia prozawodowe, ale nie możemy nikogo zmuszać do korzystania z nich. Szczęśliwie, ciągle działają SKS-y, a prowadzący je wuefiści wzbogacają te zajęcia o elementy gimnastyczne, tańca i aerobiku, powodzeniem cieszy się też siłownia. Chcielibyśmy, aby działały koła typowo branżowe, jak koło informatyczne czy koło samochodowe. W tym roku planujemy uruchomić dyskusyjny klub filmowy. Mamy zestaw kina domowego, więc zaproponujemy, aby raz w tygodniu młodzież zechciała obejrzeć coś z tzw. klasyki filmu lub wartościowy film niszowy. Drugi plan dotyczy koła teatralnego (no, faktycznie pozazdrościłem sąsiadom z liceum takiego koła). Jednym słowem chcemy wracać do tych pomysłów, które już kiedyś się sprawdziły w naszej szkole, a teraz warte są reaktywowania i kontynuowania z pożytkiem dla naszych uczniów, bo przecież rozwój kulturalny powinien stać na równi z rozwojem zawodowym.

Skąd pomysł, aby szkole, która w świadomości lokalnego społeczeństwa kojarzy się z praktycznym przygotowaniem do zawodu, 21 marca 2006 roku nadać imię „Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem”?

Znamy przypadek przemianowania dawnej Huty im. Lenina na Hutę im. Tadeusza Sendzimira. Nie za bardzo wiadomo, kim był ten Sendzimir…a był znanym poza Polską wynalazcą urządzeń hutniczych, nazwanym polskim Edisonem! Pomimo to prawdopodobnie niewielu uczniów krakowskich szkół potrafiłoby odpowiedzieć na pytanie, kim był patron tej huty. Zatem po co nadawać szkole imię kogoś, być może zasłużonego i wartego bycia patronem, ale nieznanego naszym uczniom i lokalnej społeczności? Szkoła ma za cel nie tylko kształcić, ale też wychowywać, a wychowanie patriotyczne mamy po pierwsze we krwi, a po drugie jest ono zapisane w statucie naszej placówki. Myślę, że młodzież bardzo chętnie dowiaduje się o legionach, historii pierwszej wojny, zwłaszcza o jej przebiegu na naszych terenach i dzisiaj z pewnością każdy uczeń wie, dlaczego szkoła nosi imię Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem. Od kilku lat mamy tradycję ślubowania uczniów klas pierwszych właśnie na cmentarzu w Łowczówku. Przed tą uroczystością jadą oni w tamto miejsce, aby się dowiedzieć, o co i po co toczyły się tam walki młodych, często w ich wieku żołnierzy. To jest żywa lekcja historii w terenie, a sam moment ślubowania na wierność ideałom legionistów w obecności ich grobów jest naprawdę podniosły. Nic dziwnego, że szkoła ma opiekę nad tym cmentarzem i zawsze przed 1 listopada uczniowie go sprzątają. Równie ważny jest dla nas fakt, że to byli nasi nauczyciele, pan Tadeusz Wantuch i pan Józef Kozioł, już wiele lat temu pierwsi zaczęli odkrywać tę zapomnianą kartę historii związaną z bitwą, która rozegrała się w dniach 22 – 25 grudnia 1914 roku, więc nam wypada kultywować rozpoczęte przez nich dzieło.

Przez te 70 lat około 400 nauczycieli i spora ilość innych osób tu pracujących wykształciło ok. 10 tysięcy uczniów, co wskazuje, że oprócz aspektu edukacyjnego szkoła była i jest jedną z największych lokalnych firm, która daje zatrudnienie.

Rzeczywiście, jesteśmy po Centrum Zdrowia Tuchów drugą instytucją w Tuchowie pod względem wielkości zatrudnienia, gdyż tutaj na stałe pracuje około 70 osób.

A co ze świadczeniem usług?

To się też pozmieniało, ale nie z naszej winy. Ustawodawcy zlikwidowali w całym kraju coś takiego, jak gospodarstwo pomocnicze. Dawniej przy warsztatach szkolnych istniało właśnie gospodarstwo pomocnicze, które miało możliwość odpłatnego świadczenia usług dla ludności. Wtedy warsztaty naprawdę żyły od rana do wieczora. Wykonywało się usługi głównie ślusarskie (bramy, ogrodzenia), a oprócz tego funkcjonował warsztat naprawy samochodów i ciągników rolniczych. Młodzież miała możliwość realizowania konkretnych zamówień od konkretnych klientów. Niestety, obecna ustawa nie pozwala wrócić do tego systemu i nie możemy już pozyskiwać środków finansowych z własnej pracy, ale musimy się starać o pieniądze z zewnątrz.

Siedemdziesiąt lat wydaje się mieć szczególne znaczenie dla tego miejsca. Tyle lat istniał wybudowany dwór Rozwadowskich-Theodorowiczów, który w styczniu 1945 roku został spalony przez Niemców, którzy uciekali przed zbliżającym się wojskiem radzieckim. Powstała na jego miejscu szkoła (1946 r.) wielokrotnie zmieniała swoją nazwę, profil kształcenia i specjalności. Teraz, czyli też po 70 latach, doświadcza kolejnej, ale chyba największej zmiany…

Dwanaście typów szkół tu istniało! Na szczęście ta obecna zmiana nie jest dla nas zagrażającą istnieniu rewolucją, a raczej rozsądną ewolucją, która była od jakiegoś czasu oczekiwana. Przekwalifikowanie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych na Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego jest wielowątkowe. Po pierwsze jest to realizacja programu rozwoju szkoły, który powstał w 2015 roku i zakładał poszerzenie oferty edukacyjnej o element kształcenia dorosłych. Ze strony prawnej, łączenie kształcenia młodzieży i dorosłych w jednej instytucji jest możliwe wyłącznie pod nazwą CKZiU, więc dotychczasowy ZSP nie mógł tego czynić. Po drugie, nie mamy wpływu na demografię, zatem przy spadku liczby uczniów musieliśmy szukać rozwiązania, które pozwoli utrzymać funkcjonującą szkołę. Wydaje nam się, że tym rozwiązaniem jest zaproponowanie dorosłym powrotu do systemu edukacji, czy możliwość przekwalifikowania się. Nawet nasi byli uczniowie, którzy edukację skończyli lata temu na poziomie szkoły zawodowej, chcąc obecnie starać się o jakąś wartościowszą pracę, muszą się wykazać lepszym, choćby średnim zawodowym wykształceniem. Teraz, gdy mamy już w statucie szkoły zapis o kształceniu dorosłych, będziemy się starać o wzbogacenie naszej bazy technicznej.

Obecnie – właśnie dzięki przekształceniu w CZKiU – możemy stać się beneficjentami środków z Unii Europejskiej. Aktualnie wzbogacimy się o kilka milionów złotych z UE na utworzenie tzw. centrum kompetencji zawodowych, czyli kolejnej instytucji, która będzie mogła w naszym imieniu ubiegać się o unijne pieniądze. Zamierzamy przeznaczyć je na unowocześnienie sprzętów i urządzeń dydaktycznych w warsztatach szkolnych, które służą kształceniu w dotychczasowych zawodach, czyli w branży mechanicznej i turystyczno-gastronomicznej. W ramach tego projektu nabędziemy też sprzęt (w tym obrabiarkę sterowaną numerycznie), który pozwoli nam na otwarcie kolejnych kierunków kształcenia, choćby operatora obrabiarek skrawających. Projekt zakłada, że z pozyskanych przez nas środków skorzystają nie tylko nasi uczniowie, ale też młodzież z innych szkół powiatu tarnowskiego.
Wierzymy, że po przekształceniu tuchowskie Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego stanie się prężną i liczącą się w regionie szkołą.

Z Bogusławem Harańczykiem rozmawiała Elżbieta Moździerz
Tuchów, 19 września 2016 r.

Bogusław Harańczyk
Absolwent Politechniki Krakowskiej – mgr inż. transportu (1988 r).
Studia podyplomowe w zakresie przedsiębiorczości w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Studia podyplomowe w zakresie informatyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
Od roku 1988 do 31 sierpnia 2016 roku kolejno: nauczyciel, wicedyrektor, p.o. dyrektora i dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Tuchowie.
Od 1 września 2016 roku dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Tuchowie.
Zainteresowania i hobby: żeglarstwo, narciarstwo, motocykle, podróże.

Postscriptum
Większość informacji, które znalazły się w powyższych pytaniach, pochodzi z książki Józefa Kozioła pt. „Zarys dziejów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem w Tuchowie”, wydania drugiego, w sześćdziesiątą rocznicę powstania szkoły (2006).
Aby rozmowa z dyrektorem Bogusławem Harańczykiem nie przerodziła się w wywiad-rzekę, umieszczam w punktach tematy, które warto by było rozwinąć, a które zostawiam do indywidualnych przemyśleń czytelników:
Czerwona gwiazda – jedna z absolwentek zapamiętała, że taka gwiazda w czasach komunizmu świeciła nad wejściem do szkoły od zmierzchu do świtu. Jak widać, pomimo usilnych starań władz państwowych, mimo że w szkole musiały istnieć propartyjne związki i organizacje nauczycielskie i młodzieżowe, indoktrynacja nie powiodła się.
Staw – istniał w pobliżu warsztatów, a wiele niedokładnie wykonanych przez uczniów elementów metalowych nauczyciel przez okno wyrzucał do tego zbiornika. W obecnych czasach świadomość ekologiczna jest na wyższym poziome, a brak stawu świadczy o znacznych zmianach infrastrukturalnych w obrębie szkoły.
Poligon – znajdował się w pobliżu mostu na Białej. Dziś już go nie ma, podobnie jak strzelnicy.
Ogród – uczniowie społecznie w nim pracowali. Plony wykorzystywano w stołówce, a nadwyżki sprzedawano.
Stancja – bywały lata, kiedy brakowało miejsc w internacie…
„Gór my syny” – taką nazwę nosiło koło turystyczne, którego członkowie w większości pochodzili z okolic Limanowej. Nazwa świadczy o poczuciu humoru i zintegrowaniu grupy oraz tolerancji opiekunów.
E. M.