„Najtrudniejsze jest pierwsze wejście w drewno, ciekawość czy nie będzie niespodzianek”.
Pochodzi z Konina.
Z wykształcenia jest technikiem mechanikiem.
Od 7 lat jest na emeryturze, ale wcześniej pracował w elektrowni jako mistrz: miałem 2 turbozespoły pod sobą.
Przez 2 lata uczestniczył w uruchamianiu jednej z tureckich elektrowni.
Jest malarzem amatorem, ale bywając na plenerach rzeźbiarskich poznał kolegów rzeźbiarzy i ich pracę i to go wciągnęło. Rzeźbą plenerową zajmuje się od 1999 roku. Odtąd woli bywać na plenerach jako rzeźbiarz, bo zawsze coś się dzieje, ludzie podchodzą, patrzą, pytają…a malarz? – gdzieś tam z boku siedzi i maluje”.
Jest samoukiem. Wiedzę z zakresu malarstwa i rzeźby zdobywał z rosyjskich książek.
Najbardziej lubi pracować w lipie, ale równie dobrze się czuje pracując w innych gatunkach drewna.
Lubi wykonywać Żydów „z pieniążkiem”, bo są charakterystyczni: U nas jest powiedzenie: Jeśli w domu nie ma Żyda, to jest bida.
Regularnie uczestniczy w krajowych plenerach (m.in. Górsko, Drawno, Sławno, Aniołów, Smołdzin).
Zdobywał nagrody, dyplomy, ale najbardziej ceni bezpośredni kontakt z ludźmi na plenerze: To jest dla mnie czas prawdziwej wystawy, a nie takiej w budynku, gdzie ludzie przychodzą głównie na wernisaż.
W drewnie pociąga go to „coś”, czego nie potrafi określić. Gdy rzeźbi, praca bardzo go pochłania, ale nie ma stosunku emocjonalnego do tworzonego dzieła: Z uczuć wystarczy sentyment.
O tuchowskim plenerze:
Każdy plener jest inny, ale ten się wyróżnia, bo Kazimierz (Karwat), to wśród nas, plenerowców prawdziwa legenda, fachowiec.
Aby tutaj przyjechać musiałem się zaanonsować na rzeźbiarskim portalu i czekać na zaproszenie.
Uważa, że poziom jest wysoki: Jest realizm, pogranicze ludowości, abstrakcja.
Lokalizacja rzeźb z poprzednich plenerów podoba mu się a autorów potrafi rozpoznać po technice wykonania.
Twierdzi, że jest rywalizacja, bo to jest w psychice twórcy, ale jest też wzajemna inspiracja i dużo rozmów, które kształcą.
W tym roku wykonał kapliczkę z Chrystusem Frasobliwym. Może nie jest ona dziełem sztuki, ale jest to solidna praca…(po namyśle)…hmm…a może jest?
Cieszy się z każdej wykonanej rzeźby, z tego, że rodzina i znajomi „sprzątają” mu je z półek w domu.
Często wykonuje kapliczki, zwierzęta, dzieci, mężczyzn (nawet starych), ale nie przepada za rzeźbieniem kobiet.
Najbardziej dumny jest z rzeźby…samuraja, nadnaturalnej wielkości.
Chciałby wyrzeźbić cykl skrzatów i szopkę w stajence.
Ponadto:
W okresie zimowym maluje (olej, akryl, dawniej akwarela).
Dzisiaj wielka topola nie jest mu straszna, gdyż postęp w narzędziach znacznie rozwinął technikę rzeźbiarską.
Lubi podróże, do których zawsze się wcześniej teoretycznie przygotowuje.
Ciekawostka:
Jeden z większych klocków był w środku częściowo spróchniały. Koledzy powiedzieli mu: Zenek, weź ten klocek, jesteś silny, dasz radę. I tak powstała kapliczka!