Rozmowa z laureatkami VI Międzynarodowego Konkursu Literackiego „O Statuetkę Sowy Tuchówki 2015”

Rozmowa z laureatkami VI Międzynarodowego Konkursu Literackiego „O Statuetkę Sowy Tuchówki 2015” – Kamilą Tudek, która zdobyła I miejsce w kategorii ogólnej oraz Izabelą Szymczak – nagrodzoną I miejscem w kategorii „Bajki o Tuchowie”.

Elżbieta Moździerz – W swoich notkach biograficznych napisały panie, że piszą hobbystycznie, a ja zauważyłam, że to nie jedyna pasja w waszym, pozazawodowym życiu. Pani Kamila fotografuje przyrodę, wykonuje ilustracje dla dzieci, odnosi znaczące sukcesy w bieganiu i prowadzi kulinarnego bloga z przepisami dla biegaczy. Z kolei panią Izabelę pasjonują podróże, archeologia i ogród. Jak te inne pasje korelują z pisaniem tekstów?
Kamila Tudek: Moje pasje stanowią często wzajemną inspirację. Kiedy odrywam się od przesiąkniętej pośpiechem rzeczywistości i oddaję się swojej pasji biegowej, mój umysł się wycisza i pojawia się w nim wtedy przestrzeń na jakieś nowe koncepcje. Razem z mężem urządzamy sobie kilkunastokilometrowe wycieczki biegowe podczas naszych podróży. Wybieramy punkty nierzadko na uboczu szlaków turystycznych i wielokrotnie takie miejsca okazują się na tyle szczególne, magiczne, że stają się jakby sceną lub kanwą, na której następnie buduje się opowieść pisana. Z fotografią jest zresztą podobnie. Tak, jak w bieganiu, chodzi o miejsca, które nas czymś zauroczą i poddadzą pomysły na napisanie czegoś nowego. Podróżujemy głównie po naszym kraju, bo uważamy, że Polska jest naprawdę piękna i nie trzeba wybierać się za granicę, aby odkrywać walory przyrody czy urokliwe zakątki
Izabela Szymczak: U mnie podróżowanie nierozerwalnie jest związane z pisarstwem. Podobnie jak Kamila lubię jeździć po Polsce, ale nie tylko. Gdybym miała dużo pieniędzy, podróżowałabym po świecie przez cały rok, a do domu wracałabym tylko na święta. Każde nowo poznane miejsce sprawia, że mogę o nim napisać jakąś opowieść, niekoniecznie prawdziwą. Lubię pisać o konkretnych miejscach. Podczas zwiedzania tuchowskich muzeów robiłam dużo zdjęć i notatek z dokumentów, aby móc je w przyszłości wykorzystać do stworzenia zupełnie nowej historii.
Kamila Tudek: W mojej głowie też już się coś rodzi, aczkolwiek nie jest związane z konkretnym miejscem czy nazwą, raczej ze spotkanymi ludźmi i ich historiami. Są to też podpatrzone i zapamiętane elementy kultury, wyposażenia, akcesoria użytkowe czy stroje, które później wplatam w pisane wątki.

E. M. – Pani Izabelo – napisana przez panią bajka pt. „Bracia ze Słonej Góry” w ciekawy sposób nawiązuje do niebiesko-żółtych, tuchowskich barw. Czyżby natchnienie do jej napisania przyszło w studiu graficznym, które pani prowadzi?
Izabela Szymczak: Zwracam dużą uwagę na kolory, być może dlatego, że jestem plastykiem. Znajomi po przeczytaniu moich opowiadań potwierdzają, że w niezwykle barwny sposób opisuję krajobrazy i miejsca. Dawniej opowiadałam mojej córce bajki o kolorach i ich wzajemnym przenikaniu. Tak więc wpierw powstały historyjki, które potem córka mogła wykorzystać podczas malowania. Wtedy po raz pierwszy wymyśliłam trzy postaci. Jedna była niebieska, druga żółta, a trzecia czerwona. I tak się zaczęło… Opowiadałam Tosi o Żółtym człowieczku, który poszedł do Czerwonego, mieszkającego w czerwonym domku, aby mu pomóc przy odświeżaniu ścian. Ale Żółty malował na żółto, a Czerwony na czerwono, więc wspólnymi siłami powstał kolor pomarańczowy. W podobny sposób trzej książęta – Czerwony, Niebieski i Żółty zostali w kolejnej bajce połączeni z kolorystyką Tuchowa.

E. M. – „Bajkę o czerwonych koralach” autorstwa pani Kamili można uznać za klasyczną, ale umiejscowioną w realiach i czasach bez komputerów. To ciekawy kontrast, gdyż mieszka pani w stolicy, czyli – teoretycznie – najnowocześniejszym mieście naszego kraju.
Kamila Tudek: Mój tata urodził się i wychował w Warszawie, ale mama pochodziła z mniejszej miejscowości. Wakacje zwykle spędzałam u babci, w niewielkim domku położonym przy lesie, z ogrodem warzywnym i niewielkim sadem, zagrodą z kurami i kaczkami – moje pisarstwo jest przesiąknięte tymi ciepłymi, bliskimi naturze wspomnieniami z okresu dzieciństwa. To był dla mnie bardzo magiczny czas. Dodatkowo moja mama, zakochana w słowie pisanym, od początku wychowywała mnie zarówno na popularnych wtedy bajkach narodów ZSRR jak i na polskich, tradycyjnych baśniach. Pokochałam staropolski język, którym były napisane polskie klasyczne bajki i jeśli tylko mogę, to do niego wracam. Tęsknię za spokojem, ciszą, sielskością mniejszych miejscowości i wioseczek. Wprawdzie oboje z mężem mieszkamy w Warszawie, w której na razie pozostajemy z przyczyn zawodowych, ale myślimy, aby powrócić do korzeni, w okolice Sulejówka. Stąd też w moich bajkach najczęściej pojawiają się bliskie mojemu sercu wiejskie scenerie.

E. M. – Wszyscy autorzy bajek, które znalazły się w obu książkach podkreślają, że pisanie jest ich pasją. Nie dziwi zatem fakt, że prawie każda z tych osób odniosła sukcesy również w innych konkursach literackich. Co was skłania do wysyłania swoich tekstów na konkursy?
Izabela Szymczak: Wydaje mi się, że autorzy tekstów chcą się sprawdzić. Zakwalifikowanie opowiadania przez jury świadczy o jego poprawności, zarówno językowej, stylistycznej, jak i tematycznej. Ponieważ autorzy na konkursy wysyłają teksty opatrzone godłem, wobec tego – do czasu ogłoszenia werdyktu – są anonimowi. To ich ośmiela, aby nie pisać wyłącznie do szuflady. Nic nie tracą, jeśli ich tekst nie spodoba się jurorom. W moim przypadku już ten mechanizm nie działa. Teraz po prostu chcę pisać. To jest mój sposób na oderwanie się od rzeczywistości.
Kamila Tudek: Zgodzę się z Izą, że chodzi o promocję siebie i szansę na sprawdzenie swoich możliwości. Myślę, że to przyjemne uczucie dla autora, gdy jego praca zostanie doceniona. A jeśli dodatkowo tekst zostanie wydany w postaci książki, można go pokazać rodzinie i znajomym. Wtedy ma on charakter namacalny i nie jest przeznaczony jedynie do szuflady.
Przyznam, że dotychczas sama pisałam raczej właśnie do szuflady. Nie miałam śmiałości wysyłać moich tekstów na konkursy. Na decyzję o wysłaniu bajki na konkurs Liberum Arbitrium w dużej mierze wpłynął fakt, że organizatorem konkursu było miasto Tuchów, czyli mniejsza miejscowość, a to zgadzało się z moimi wartościami i preferencjami. Drugą kwestią było to, że organizatorzy konkursu zapewniali, że ze zwycięskich i nagrodzonych tekstów powstanie antologia. Przyznam, że z jednej strony chciałam mieć dla swojego synka wydrukowaną książkę, a z drugiej, by z tego, co napisałam skorzystały również inne dzieci. I właśnie to, że konkurs był na bajkę dla dzieci było trzecim, równie ważnym powodem wysłania mojego tekstu na konkurs. Zawsze czułam, że dla dzieci warto pisać i publikować, bo to są wspaniali, szczerzy w swych opiniach odbiorcy.

E. M. – Pragnę zaznaczyć, iż jurorzy też podkreślali fakt, że właśnie ze względu na świadomość, jak ważne i potrzebne są publikacje dla dzieci, chętnie zgodzili się na współpracę przy ocenianiu konkursowych bajek (a było ich około 250).
Izabela Szymczak: Chciałam dodać, że antologia jest bardzo istotna dla osób zaczynających pisać. Konkurs zakończony wydaną antologią mobilizuje do pisania, ponieważ każdy autor chce, aby jego tekst ukazał się drukiem.

E. M – Organizatorzy konkursu zaprosili autorów nie tylko na galę, podczas której wręczono zwycięzcom nagrody, ale chcieli, aby to tuchowskie spotkanie dało możliwość przybliżenia kulisów technicznych pisarstwa. Miała temu służyć wspólna biesiada z autorami, jurorami i organizatorami konkursu, która odbyła się w Muzeum Miejskim. Czy ona spełniła swoje zadanie?
Izabela Szymczak: Spotkanie było bardzo sympatyczne i w przyjaznym gronie. Szkoda, że nie trwało dłużej, ale mieliśmy tak napięty program, że było to po prostu niemożliwe. Wiele pozytywnych akcentów z biesiady pozostanie w naszej pamięci.
Kamila Tudek: Mnie również bardzo się podobało to spotkanie, chociaż spodziewałam się, że przyjmie ono formę warsztatów, na których skupimy się na błędach. Tym bardziej zaskoczyło mnie tyle superlatywów, które usłyszałam na temat bajki przeze mnie napisanej. Dużo mi pomogły słowa pana Andrzeja Szczepańskiego m.in. o edytorach tekstu i sposobach budowania tempa akcji przez umiejętne wykorzystanie szyku i długości zdań. Usłyszałam wiele porad, które otworzyły mi oczy na dalsze literackie poszukiwania.
Izabela Szymczak: Uczestniczyłam kiedyś we wrocławskich warsztatach dla osób piszących kryminały. Zaraz po śniadaniu odbywały się zajęcia, które trwały do godz. 14. Teksty analizowaliśmy w kilkuosobowych grupach wraz z prowadzącym. Przykładowo, pan Marcin Świetlicki sam czytał nasze „wypociny” w taki sposób, że każdy z nas już wiedział, co napisał źle, a co dobrze. Z kolei pan Marcin Wroński mówił, że na potrzeby nowo powstającej książki prowadzi tabelkę. Rozrysowuje w niej miejsce i czas akcji. Wypisuje bohaterów, którzy w książce będą występować. Umieszcza w niej dialogi, które mu akurat przychodzą do głowy i mniej więcej od początku do końca rozplanowuje sceny, które powinny się pojawić. Dobrze skonstruowana tabela ułatwia napisać powieść.
Wzorując się na wielkich pisarzach, próbuję wprowadzić podobną zasadę do tego, co chcę pisać. Okazuje się, że to wcale nie jest proste, gdyż w pewnym momencie bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem i… uciekają z tabeli! Autor – potwierdzają to też inni – nie ma na to wpływu, gdyż bohaterowie prowadzą między sobą inne dialogi, niż pierwotnie były zaplanowane. I to jest właśnie niesamowite! I dlatego lubię pisać.

E. M. – Wyjawię tutaj, że organizatorzy pokonkursowego spotkania mieli dylemat, co lepiej wybrać – warsztaty, czy inną, mniej formalną formę spotkania z autorami. Ostatecznie zrezygnowano z warsztatów na rzecz biesiady, podczas której pani Anna Szczepańska skupiła się na – również edukujących, ale pozytywnych stronach ocenianych bajek. Uznano też, że skoro państwo przyjechali do Tuchowa z różnych, często odległych stron Polski i nie wiadomo, czy ponownie odwiedzicie te rejony to warto potraktować nasze niespełna trzydniowe spotkanie jako wspólne święto, podczas którego liczyć się będzie integracja. Dlatego w czasie niedzielnej, autokarowej wycieczki chcieliśmy wam pokazać Skamieniałe Miasto, odnowiony największy w okolicy cmentarz wojskowy z I wojny w Łużnej, wraz z imponującą, zrekonstruowaną gontyną, oraz wpisany na listę UNESCO drewniany kościółek w Binarowej, a na sobotni spacer po Tuchowie zabrał was znawca jego miejsc i historii, prezes Towarzystwa Miłośników Tuchowa, pan Tomasz Wantuch. Jakie wrażenia wywiozą panie z naszego miasta i okolicy?
Izabela Szymczak: Znalazłam się tutaj pierwszy raz i jestem zauroczona, zachwycona. I nie jest to laurka, a szczera prawda. Wycieczki, zarówno po Tuchowie, jak i okolicy (Skamieniałe Miasto z witającą podróżnych Czarownicą, majestatyczne Wzgórze Pustki oraz kościół w Binarowej, którego twórcy zapewne nie przypuszczali, że ich dzieło przetrwa setki lat) okazały się niezwykłe pod względem krajobrazowym i poznawczym. Nawet sypiący śnieg w dzień naszego wyjazdu (i to w środku jesieni!) sprawił, że Tuchów dla mnie i dla mojej córki będzie się kojarzył z zaczarowanym miejscem. Zamierzam poszukać w Internecie noclegów, agroturystyki, aby tutaj przyjechać na dłużej i zwiedzić, poznać ten obszar. A to, jak państwo nas ugościli jest naprawdę wzruszające. Dlatego, korzystając teraz z możliwości, pragnę podziękować wszystkim organizatorom i osobom, które się nami zaopiekowały, a także mieszkańcom Tuchowa (z którymi miałam okazję zamienić wiele miłych słów – na dworcu kolejowym, na przystanku autobusowym, w aptece, w Domu Kultury i w Agawie, w drodze na Furmaniec, itd.) za ciepłe, serdeczne przyjęcie.
Kamila Tudek: Mnie również bardzo się podobał cały pobyt. Te okolice dość dobrze znamy z mężem, ale w samym Tuchowie jeszcze nie byliśmy. Na pewno tu jeszcze przyjedziemy, gdyż lubimy drobiazgowo zwiedzać wszystkie zakątki. Mąż chce też odwiedzić Gorlice i okoliczne tereny, gdzie dawniej mieszkali Łemkowie. Już podczas biesiady podkreślałam, że sposób podjęcia laureatów konkursu to ewenement na skalę krajową. Tyle czasu i zaangażowania państwo nam poświęcili, a przecież nie ma nic cenniejszego niż właśnie czas i uwaga ofiarowane drugiemu człowiekowi. Za to jeszcze raz pragnę gorąco podziękować.

Z Kamilą Tudek i Izabelą Szymczak rozmawiała Elżbieta Moździerz.
Tuchów 11 października 2015 r.

Kamila Tudek – Warszawa
Absolwentka lingwistyki stosowanej UW. Ukończyła studia podyplomowe na kierunku Psychologii zmian i zachowań na UW, studia podyplomowe na kierunku grafiki komputerowej w Akademii Pedagogiki Specjalnej oraz studia podyplomowe na kierunku Informatyka biznesowa w Europejskim Informatycznym Studium Certyfikacyjnym EITCA. Zawodowo zajmuje się prowadzeniem projektów informatycznych. Hobbystycznie wykonuje ilustracje dla dzieci oraz fotografuje przyrodę. Jest także pasjonatką biegania. Prowadzi blog kulinarny dla biegaczy: http://bieganieodkuchni.pl

Izabela Szymczak – Nowa Iwiczna
Absolwentka UAM im. A. Mickiewicza w Poznaniu, kierunek pedagogiczny, plastyczny.
Z zawodu grafik komputerowy, prowadzący dodatkowo zajęcia plastyczne dla dzieci w wieku przedszkolnym.
– Dwukrotna laureatka literackiego konkursu na opowiadanie kryminalne z Wrocławiem w tle, organizowanego w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału MFK, we Wrocławiu.
– I miejsce w konkursie literackim na opowiadanie kryminalne z Piłą w tle, organizowanego w ramach Festiwalu Kryminału „Kryminalna Piła”
– laureatka literackiego konkursu na opowiadanie pt. „Nowe Marzy”, organizowanego w ramach X Międzynarodowego Festiwalu Opowiadań MFO 2014, we Wrocławiu.
– laureatka literackiego konkursu na opowiadanie kryminalne, organizowanego w ramach Festiwalu Kryminalnego „Włocławek na Celowniku”, we Włocławku.
Wyróżnienie w V Miedzynarodowym Konkursie Literackim „Liberum Arbitrium” 2013 w Tuchowie.

Na adres SPK „Liberum Arbitrium” wpłynął list od pani Kamili Tudek:
Miałam ogromną przyjemność spędzić kilka przesiąkniętych duchem literackim dni w Tuchowie. To miasteczko położone nieopodal Tarnowa – polskiego bieguna ciepła. Podejrzewam, że nie chodzi jednak tylko o temperaturę powietrza, ale o ciepło płynące z ludzkich serc. Dawno nie spotkałam się z taką serdecznością i otwartością, z jaką przywitał mnie Tuchów i jego mieszkańcy. Pojechałam odebrać nagrodę literacką za bajkę dla dzieci; wróciłam nagrodzona dobrym słowem, ludzką życzliwością i ciepłem.
Organizatorzy postarali się o to, by laureaci konkursu poczuli się naprawdę wyjątkowo. Już pierwsze maile wymieniane z Panem Andrzejem Szczepańskim ze Stowarzyszenia Promocji Kultury “Liberum Arbitrium”, dotyczące spraw organizacyjnych, takich jak przyjazd gości, zakwaterowanie – pokazały ogromne zaangażowanie i profesjonalizm organizatorów. W ślad za informacją mailową, otrzymałam również zaproszenie drukowane, pocztą tradycyjną, co było niezwykle miłym gestem. To jednak był dopiero początek wspaniałej tuchowskiej przygody. Organizatorzy zapewnili laureatom konkursu nie tylko zakwaterowanie w niezwykle przytulnym, cichym i miłym dla oka hotelu “Agawa”, ale też zadbali o ich podniebienia w tuchowskiej restauracji “Płowiecki”, położonej nieopodal malowniczego rynku oraz przygotowali atrakcyjny program wycieczki, by możliwe było poznanie nie tylko samego Tuchowa, ale też okolicznych atrakcji. Dzięki temu nie brakowało okazji do integracji.
Już pierwszego dnia po przyjeździe wybraliśmy się na spacer po Tuchowie dzięki uprzejmości Pana Tomasza Wantucha – prezesa Towarzystwa Miłośników Tuchowa, który nie tylko odkrywał przed nami tajemnice i ciekawostki miasta, ale też zaczarował pogodę, zapewniając nam piękne słońce. Zwiedziliśmy Klasztor oo. Redemptorystów wraz z Muzeum z przepiękną ruchomą szopką oraz tuchowski Rynek. W Domu Kultury mieliśmy okazję uczestniczyć we wspólnych warsztatach literackich, podczas których omawialiśmy poszczególne zwycięskie teksty. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o roli Pani Anny Szczepańskiej, która obdarowała wszystkich uczestników niezwykle życzliwymi i przychylnymi uwagami na temat ich tekstów, skupiając się na pozytywach oraz umiejętnie wydobywając na światło dzienne nawet najdrobniejsze zalety warsztatu pisarskiego i stylu danego autora. Pan Andrzej natomiast skupił się na przekazaniu laureatom pomocnych uwag dotyczących samego warsztatu pisarskiego. W Domu Kultury zwiedziliśmy również Muzeum Miejskie, w którym zgromadzone zostały pamiątki z okresu I i II wojny światowej oraz eksponaty związane z tuchowską historią, rzemiosłem i rękodziełem.
Po południu uczestniczyliśmy w oficjalnej uroczystej gali konkursowej uświetnionej przepięknym występem przedszkolaków z Przedszkola Publicznego w Tuchowie, prezentującym jedną ze zwycięskich bajek. Nagrody laureaci odbierali z rąk samego burmistrza Tuchowa – Pana Adama Drogosia. Dodatkowo zaś z rąk przedszkolaków otrzymali przepiękne pamiątkowe laurki i ręcznie wykonane róże.
Wieczorem na zaproszenie Domu Kultury mieliśmy okazję obejrzeć film polskiej produkcji – “Chemia” z najnowszego repertuaru kinowego.
Nie był to jednak koniec atrakcji. Następnego dnia wybraliśmy się na wspólną wycieczkę autokarową w towarzystwie Pana Tomasza Wantucha, Pani Elżbiety Moździerz oraz Pana Andrzeja Szczepańskiego, którzy dzielili się z nami anegdotami i ciekawostkami na temat zwiedzanych atrakcji, a było ich niemało! Zatrzymaliśmy się w Skamieniałym Mieście w pobliskich Ciężkowicach, ze słynną kamienną czarownicą, pojechaliśmy do Łużnej na największy w okolicy cmentarz wojskowy z okresu I wojny światowej wraz z górującą nad nim drewnianą gontyną, a także zobaczyliśmy XV-wieczny drewniany kościółek w Binarowej – zabytek wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Żal było się rozstawać, bo przez te kilka dni, zdążyliśmy się do siebie zbliżyć. Czas jednak nieubłaganie wyznaczał koniec naszego wspólnego pobytu.
Po powrocie, sowa Tuchówka, jaką otrzymałam w nagrodę, zajęła zaszczytne miejsce w gablotce z książkami. Przygląda im się ciekawie, mrużąc złote oczka. A w nocnej ciszy daje się nawet usłyszeć jej nawoływanie: „Tu-chów”, „Tu-chów”; jakby już tęskniła. Nie ona jedna, bo ja także mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze wspólnie w Tuchowie.