Rozmowa z Jolantą Surówką

Rozmowa z Jolantą Surówką, członkinią zarządu Bronowickiego Stowarzyszenia Przyjaciół Sztuk Wszelkich, którego członkowie w dniach 3-9 maja 2015 roku uczestniczyli w plenerze malarskim zorganizowanym w Tuchowie.

Zapoznając się z zadeklarowanym zakresem działalności Waszego stowarzyszenia dostrzegłam duże podobieństwo do społecznej aktywności Towarzystwa Miłośników Tuchowa, o której jeden z członków krótko się wyraził: „każdy daje to, co ma”. Jak to u Was w praktyce wygląda?
Swoją siedzibę mamy w klubie „Mydlniki”, gdzie spotykamy się raz w miesiącu na dwie godziny. Oprócz omawiania spraw organizacyjnych prezentujemy wtedy swój miesięczny dorobek z czasu, w którym się nie widzieliśmy. Poeci prezentują swoje nowe wiersze, a malarze przynoszą obrazy, a nawet ich szkice i projekty. Podczas dyskusji nad tymi dziełami, która jest dla nas bardzo ważna, następuje ich porównywanie i konstruktywna krytyka, dzięki której każdy może poprawiać własne prace i doskonalić swój warsztat. Oprócz malarzy i poetów, mamy w stowarzyszeniu panią, która śpiewa w chórze, inną panią, która robi mini witraże, a jeszcze inna pani jest profesjonalną witrażystką, której witraże znajdują się w kościele w Porąbce Żywieckiej. Jest też pani, która maluje na szkle i wykonuje wyroby z wosku. Z kolei pan, który zajmuje się filmami animowanymi dla dzieci i współpracuje z wytwórnią filmową w Łodzi, dostaje różne nagrody w kraju i za granicą, podobnie jak osoby parające się fotografią. Oprócz tych comiesięcznych spotkań, organizujemy wystawy tematyczne lub okolicznościowe. Ponieważ nie dysponujemy własną salą wystawienniczą, to w tym celu współpracujemy z domami kultury „Kazimierz” na Kazimierzu i „Jordanówką” w Bronowicach Małych. W listopadzie organizujemy wieczory pamięci na których wspominamy tych, którzy odeszli. W tej chwili, oprócz członków honorowych, którzy w różny sposób nam pomagają, mamy 26 czynnych członków zajmujących się sztuką. Myślę, że ta działalność ma sens dlatego, że daje nam radość na co dzień, a otrzymywane nagrody też mówią same za siebie.

Bronowice stały się znane nie tylko ze względu na zachwyty nad „Weselem” Wyspiańskiego, dramatem symbolicznym i narodowym, którego akcja rozgrywa się w tamtejszym dworku, ale też z powodu powstałej w okresie młodopolskim mody na malarstwo inspirowane folklorem. Ta tematyka do dziś nie przeminęła. Wasze stowarzyszenie nadal czerpie z niej inspirację do swej twórczości.
Jedna z naszych członkiń jest równocześnie prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Bronowic. Za jej namową co roku we wrześniu uczestniczymy w święcie ulicy Tetmajera i jesteśmy proszeni, aby podczas tego święta prezentować obrazy, które tematycznie związane są z Bronowicami. Jesteśmy przez nią namawiani, aby nadal w naszych obrazach podnosić tematykę tego regionu, zarówno dawną jak i dzisiejszą. Dlatego niektórzy malując na przykład postać w stroju krakowskim odwzorowują go ze starych rycin, a inni dowolnie to interpretują. Nie zauważyłam, aby ktoś z naszych artystów opierał się przed tym powszechnie znanym tematem. W lutym mieliśmy warsztaty zatytułowane „Bronowice dawniej i dziś”, podczas których powstało kilka obrazów z myślą o tuchowskim plenerze. Chodziło nam o to, aby tutaj, w Tuchowie zaprezentować nasze Bronowice.

Mieszkając w Krakowie nie sposób przechodzić obojętnie obok licznych muzeów, galerii, aukcji, wystaw czy wernisaży. Daje to możliwość podglądania tego, co się dzieje we współczesnej sztuce i ułatwia twórcom amatorom kształtowanie estetycznego gustu. Czy Wasza grupa też z tego korzysta?
Część członków bronowickiego stowarzyszenia tworząc w różnych pracowniach pod kierunkiem plastyków wiele się od nich uczy, ale nie ukrywam, że każda wizyta w galerii daje możliwość zapoznania się z nowymi trendami i rodzi nowe pomysły. Może mamy opory przed sztuką zupełnie nowoczesną, bo wiadomo, że nasz wiek „50+” ogranicza nas w tym sensie, ale coraz częściej widzę u niektórych członków odchodzenie od tradycyjnej formy w kierunku uproszczeń, charakterystycznych dla wielu współczesnych uznanych twórców. W lutym powstała nasza – wspomniana już – wspólna praca na temat Bronowic, a już na sierpień planujemy warsztaty, podczas których będziemy pracować pod kierunkiem profesora z Akademii Sztuk Pięknych. W „Mydlnikach” planowana jest też wystawa połączona z konkursem, gdzie profesjonalni jurorzy będą oceniać nasze prace. To z pewnością wpłynie na poziom prezentowanych obrazów.

Podczas tygodniowego pleneru Wasza dziesięcioosobowa grupa miała możliwość poznania Tuchowa, a wernisaż prac przez Was wykonanych odbył się w Muzeum Miejskim w Tuchowie, w sali im. Tadeusza Radwana, który podobnie jak kiedyś Feliks Manggha Jasieński, przekazał kolekcjonerski dorobek życia swojemu miastu. Czy to wszystko wzbogaciło Waszą sferę nie tylko doznań artystycznych?
Największe wrażenie wywarło na nas tuchowskie sanktuarium, które koledzy akwareliści najchętniej malowali. Sama budowla jest piękna i zobaczyliśmy, jak dużo jest w niej naprawdę znakomicie odnowionych malowideł na ścianach, obrazów i rzeźb. Przypuszczam, że tuchowianie, podobnie jak my w Krakowie, przechodząc codziennie obok obiektów, które są świadkami historii, nie dostrzegają tego piękna. Ponieważ nasz plener trwał krótko, bo tylko kilka dni, to mam nadzieję, że w przyszłości, jeśli dane nam będzie ponownie tutaj przyjechać, poznamy więcej miejsc, które również utrwalimy na swoich obrazach. Doświadczyliśmy też ogromnej życzliwości ludzi. To przywilej i zaleta małych miejscowości. W Tuchowie też się to czuje i to jest wasz kapitał. Życzliwi ludzie w szczególny sposób poświęcali nam swój czas, zaopiekowano się nami do tego stopnia, że aż czuliśmy się zażenowani i naprawdę nie wiem, jak moglibyśmy się odwdzięczyć.

Od wielu lat artyści odwiedzający nasze miasto wzbogacają je o różne dzieła. W klasztorze o. redemptorystów, dzięki kilkunastu plenerom malarskim „Sacrum” powstała okazała kolekcja malarstwa o tematyce religijnej. W kościele pw. św. Jakuba Apostoła wisi obraz namalowany przez Innę Bobryk z Ukrainy, a przedstawiający jej wizję papieża Jana Pawła II spacerującego po ukwieconej, tuchowskiej łące. W ratuszu też jest wiele obrazów podarowanych Tuchowowi przez różnych artystów. Czy Wasze stowarzyszenie w podobny sposób zaznaczy swój pobyt w naszej miejscowości?
Kompozycja, którą wspólnie namalowaliśmy powstała po to, aby ją zostawić w Tuchowie na pamiątkę naszego pierwszego pleneru wraz z podziękowaniem za serdeczne przyjęcie. Oprócz tego każdy artysta zostawi tutaj przynajmniej jeden obraz przywieziony z Bronowic. Prace o tuchowskiej tematyce, które powstawały podczas pleneru, to na razie szybkie szkice, które w Krakowie będziemy dokańczać, dopieszczać. Jeśli będzie możliwość przyjazdu do Tuchowa w przyszłym roku, wtedy z przyjemnością je zaprezentujemy.

W imieniu wszystkich koleżanek i kolegów, którzy wraz ze mną uczestniczyli w tuchowskim plenerze malarskim, chcę bardzo serdecznie podziękować za wspaniałą gościnę. Rozmawialiśmy o tym w naszej grupie i jest dla nas sprawą honorową odwdzięczenie się Wam za cudowne zaopiekowanie się nami.

Z Jolantą Surówką rozmawiała Elżbieta Moździerz
Tuchów 7.05.2015 r.