Wywiad z rzeźbiarzem Stanisławem Panfilem

„Ile ja się naciąłem i nakaleczyłem rąk, ale to mi wcale nie przeszkadzało, lecz zachęcało do dalszej pracy”

STANISŁAW PANFIL l. 64 – artysta rzeźbiarz

Urodził się w Otmuchowie w woj. opolskim, ale mieszka i tworzy w Mogilnie na Kujawach.
Jest emerytowanym policjantem: Po przemianach ustrojowych uznałem, że moją drogą zawodową powinna zostać rzeźba.
Choć twierdzi, że nie pochodzi z artystycznej rodziny, to najprawdopodobniej talent rzeźbiarski odziedziczył po dziadku. Teraz jedna z jego córek interesuje się witrażami.
W ciągu roku uczestniczy w 12-14 plenerach rzeźbiarskich: Wprawdzie już przestałem liczyć, ale w swoim życiu byłem na około 200 plenerach, znam mnóstwo rzeźbiarzy.
Prowadzi plenery w pobliskiej Łękawce.
Rzeźba przez niego wykonana stoi na skwerku przy głównej drodze z Tuchowa do Tarnowa, w Porębie Radlnej.
Swoje prace prezentował na licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych, a jego rzeźby rozsiane są po całym świecie: Gdybym je wszystkie zebrał, zajęłyby kilka wagonów.

Rzeźbić zaczął przez przypadek. W 1975 roku, podczas pobytu w Bieszczadach podpatrzył, jak starszy pan ze znalezionych gałęzi i korzeni wykonuje proste rzeźby. Wtedy uświadomił sobie, że myślami wyprzedza jego ruchy. Zaczął więc sam rzeźbić, początkowo używając nieprofesjonalnych narzędzi. Powstawały najpierw rzeźby przypominające te w ludowym stylu, a potem coraz bardziej skomplikowane. Zostało to zauważone przez jego służbowe władze. Gdy MSW rozpisało krajowy konkurs na wszelkie dzieła, które ludzie hobbystycznie wykonują po służbie, wysłał tam swoją rzeźbę i zdobył za nią wyróżnienie. To były te drożdże, które zdopingowały mnie, aby dalej pracować. Potem przyszły pierwsze plenery. Każdy następny plener był jak przejście z klasy do klasy.

Ulubiona tematyka:
Szlachta polska, stare zawody, rolnicy, ogrodnicy, pszczelarze. Ostatnio nawet noszę fryzurę w sarmackim stylu – to taka moja odrobina próżności.
Lubi, gdy podczas pracy wszystko idzie dobrze, wtedy rozmawia z powstającą rzeźbą, zwłaszcza, gdy rzeźbi Chrystusika frasobliwego: A teraz ci jeszcze zrobię kolce, a tu jeszcze coś ci wyrzeźbię…
Przyjemność sprawia mu kreatywne poszukiwanie i myślenie jak ograć ten klocek, czyli w jaki sposób wykorzystać i wyeksponować naturalne walory drewna, z którego powstaje rzeźba.

W Tuchowie jest pierwszy raz, choć o tutejszych plenerach słyszał i był zapraszany przez Kazimierza Karwata od kilku lat: Wtedy miałem już umówione inne plenery, z których nie mogłem zrezygnować.
W tym roku do szopki bożonarodzeniowej wykonał dwie rzeźby – pielgrzyma oraz pastuszka grającego na fujarce – To jest rzeźba ażurowa.

O tuchowskim plenerze:
Uczciwie powiem, że poziom jest wysoki, bo Kazimierz Karwat nie zapraszał przypadkowych ludzi. Artyści, którzy są w Tuchowie nie jeżdżą na kiepskie plenery.
Uważa, że oficjalnie nie ma rywalizacji, ale nieoficjalnie ona istnieje: Zawsze coś tkwi w podświadomości człowieka, że chciałby być najlepszy.
Przyznaje, że czasem rzeźba kolegi bardziej mu się podoba niż własna, ale są też takie momenty, że naprawdę udaną rzeźbę chciałby zabrać do domu. Dlatego z rodziną, która jest dumna z jego osiągnięć chętnie odwiedza miejscowości, w których pozostawił swoje prace.

Rzeźba marzeń:
Gdyby miał wystarczające zabezpieczenie finansowe i mógł realizować swoje marzenia, to chciałby mniej jeździć po plenerach i w swojej pracowni wykonywać cykle rzeźb wystawowych, zwłaszcza szlachty polskiej w scenkach rodzajowych. Niechby to jeździło po Polsce i w różnych Domach Kultury dawało radość oglądającym.

Jak większość artystów zazwyczaj najbardziej zadowolony jest z ostatnio, lub niedawno powstałego dzieła. W jego przypadku jest to cykl 16 rzeźb, które wraz z kolegą wykonał do zamku w Chęcinach.
Wykonał też dużo „Ostatnich Wieczerz”, świątków i Żydów.
Lubi swoje kapliczki i Frasobliwych znajdujących się w tych kapliczkach.
Dla mnie satysfakcją jest, gdy po wykonaniu jakiejś rzeźby, ona od razu, bez namysłu jest rozpoznawalna przez oglądającego. Na przykład, gdy ktoś dorosły, albo dziecko krzyknie O! Żyd! ( nie dziad, czy ktoś inny).

Ponadto:
Gdy jeszcze pracował zawodowo, to po służbie szedł do pracowni i rzeźbił. Równocześnie myślał o tym, co jutro w pracy musi zrobić, jakie dyspozycje wydać podwładnym. A gdy poczuł zmęczenie, okazywało się, że już jest po północy! Jednak to właśnie wtedy powstawały najładniejsze rzeźby, takie niewymuszone – to szło samoistnie.
Z pracy zawodowej zostało mu też to, że lubi pomagać młodszym kolegom „po fachu”. Dlatego teraz chętnie promuje młodych rzeźbiarzy.
Obecnie całkowicie skupił się na rzeźbie, ale dawniej zajmował się też fotografią, metaloplastyką, robiłem nawet linoryty i drukowałem sobie kartki świąteczne.

Ciekawostki:
W odpowiedzi na pytanie „co rzeźbisz?” lubi używać porównania do niegdyś popularnej postaci kabaretowej Genowefy Pigwy: Ona robiła bombki od A do Z, a ja też robię wszystko, od A do Z, ale w swoim temacie.
Nie przyjmuje zleceń na kilka takich samych rzeźb: Rzeźba musi być oryginalna. U mnie trzy rzeźby tego samego rodzaju, to już jest „masówka”.

Wywiad ze Stanisławem Panfilem przeprowadziła Elżbieta Moździerz w dniu 19 VII 2014 roku w Tuchowie.

fot. Maciej Maziarka